🐭 Gdzie Jest Ola Papa Dance Tekst

Ola Tarnecka - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk. Uff - już po wszystkim! Już koniec męki, domysłów i przewidywań... Wiem, wiem zawiodłam, przegrałam itp. no jak dla kogo - bo jak dla mnie to i tak była WIELKA wygrana! Ale może od początku. Stoimy przed szlabanami przed budynkiem TV. Zauważyłam jedną regułę jak jest szczupły niski i starszy pan ochroniarz to zawsze bez problemu wpuszcza nas na parking, a jak jest wysoki grubszy i młodszy to nigdy nie wpuszcza - po drodze nie mówiąc nic moim towarzyszą przekalkulowałam tak: Gdy nas wpuszczali to wygrywałam mało gdy nas nie wpuścili wygrałam dużo - ciekawe kto teraz będzie przy szlabanie i czy wpuści nas czy nie? niby chcemy stać przed tv bo w innym miejscu to trochę trudno parking znaleźć ale jeśli moja powyższa reguła się sprawdza to powinnam cieszyć się jak będzie to ten jednak gorszy ochroniarz, który na wpuszcza... otwierają się drzwi dyżurki - i chyba właśnie następowała zmiana warty bo obydwóch panów wychyla głowę i tak jak zawsze starszy chce wpuścić, młodszy mówi, że nie ma miejsc a z tego wszystkiego wychodzi kompromis, że wpuszczą ale mamy zaparkować po lewej stronie trochę w oddali od budynku tv - no i co z tego wynika - ugram nie za dużo ale będę zadowolona!? Byliśmy godzinę przed czasem - więc chwilę jeszcze posiedzieliśmy w samochodzie. W końcu wypakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę do budynku TV. Cała nasza 4 była na liście wejściowej do TV. Na znanych już mi bardzo dobrze korytarzach pstryknęłyśmy sobie z Kinga zdjęcia. Zmierzaliśmy do tabliczki "STUDIO NR 5", skręciliśmy tak jak wskazuje strzałka, czyli w prawo. Na schodkach spotykamy panią od ubioru - Dzień- dobry! (wymiana uśmiechów) - O widzę że Donatka to już od razu gotowa do wejścia, sprawdzę tylko czy nikt inny nie będzie w niebieskim i będzie ok - Ok. to jak coś czekam na górze.(serniczek jest trochę ciężki, więc nie mogę się już doczekać kiedy dojdziemy i odstawie go na stół) W kawiarence przed studiem pustki. - Pewnie grają odcinek, dlatego tak pusto, siadajmy do stolika puki wolny bo jak się wysypią ze studia to już będą nici z siedzenia. Zasiedliśmy. Niczym tak się nie stresowałam jak tym sernikiem... zawsze widziałam że wszyscy coś przywożą - ja jakoś nigdy nie miałam na to czasu ale tym razem mama mnie wyręczyła i w końcu mogłam jakoś podziękować za te lata spędzone z Jaką To Melodią - tylko straszne się bałam że to jakoś głupio będzie wyglądać...A z drugie strony jeśli robi się coś z serca to chyba nie trzeba bać się o efektu! Kinga z Piotrkiem siedli tyłem do barku a my przodem - ale oni mieli świetny widok w lustrach za naszymi plecami. Ze studia po malutko zaczęli wychodzić "kolorowi ludzie" czyli publiczność i mniej kolorowi czyli operatorzy,dźwiękowcy i obsługa programu którą znam bardzo dobrze z widzenia ale prawie nikogo z imienia... No oczywiście prócz Roberta Osama (grającego na pianinie) który właśnie wyszedł do barku coś sobie zakupić (pierwszy po lewej stronie za naszymi plecami) i Roberta Janowskiego, który również za chwile się pojawił. (Oboje w tle za plecami Kingi) Przywitałam się z daleka uśmiechem i kiwnięciem głowy. Cały czas wypatruje tej jednej najważniejszej dla nas zawodników osoby - jedynej z którą ma się ciągły kontakt, z którą zawsze można pogadać jak masz jakieś pytania i wątpliwości. Jest ciągle w pełni dyspozycyjna i na nk i na Facebooku i przez telefon i w ogóle nie wiem jak ona to robi że to wszystko ogarnia! To ona nas umawia na odcinki, ona przekazuje nam wszelkie informacje np jakie ubiory mamy ze sobą zabrać itp. To ona dzwoni do Nas z wieścią o zaproszeniu do programu - i Wy ją już poznaliście właśnie w tych okolicznościach w poście "Telefony"- To nasza kochana OLA. Od samego początku nie pozwalała aby mówić do niej na "Pani" - Jestem Ola i koniec!!! Chociaż to nasza pani psycholog to jednak po prostu OLA! Właśnie i gdzie jest Ola? Włożę tylko klucz pod słomiankę Zostawię kartkę: „Musiałam tak” I nigdy nikt nie trafi na najmniejszy ślad Jak by jej nigdy nie było... Kochały ją wszystkie psy uuuu Do dziś mam jej parę płyt Umiała grać kilka nut Ładniejszych nikt nie miał ust Gdzie jest Ola Ola La Czy ktoś widział Olę Maj? Dokąd poszła Ola La Czy ktoś widział Olę Naj? Nie wie tego nikt, gdzie nocuje Czy jej się spełnił choć jeden cud Ktokolwiek ją zobaczy, niech jej powie wróć Zanim się bardziej oparzy Kochały ją... Ooooo idzie, tyle, żeeeee co ona robi??? - rozmawia przez telefon... więc nie będę jej przeszkadzać. Poszła przez barek na korytarz i tyle ją widziałam. Zjawiła się za kilka minut - i wtedy mogłam w końcu się przywitać i wręczyć na jej ręce sernik - od razu padł pomysł wręczenia go na antenie - Nie Olu, no po co, może lepiej nie, zjecie sobie tutaj na przerwie i... - och tak tak, dasz Robertowi podczas programu. Z Olą się nie dyskutuje, Oli się słucha. Wołają już widownie do studia, zaczyna się nagranie kolejnego odcinka po którym ja będę wchodzić ale to jakieś dobre 45 minut wolnego. Więc proponuje: - Chodźmy pozwiedzać korytarze telewizyjne. Kinga na to - Właśnie, może spotkamy kogoś ciekawego. Poszliśmy. Śmieliśmy się, że mamy wyglądać jak byśmy tu pracowali a nie zwiedzali. Przeszliśmy przez korytarzowy most do nowej części budynku TV. Nowy długi korytarz jest całkiem ładny. Jak 6 lat temu byłam tu pierwszy raz to chyba nawet nie było go w planach. Potem gdy przyjeżdżałam to ciągle był w budowie. Teraz w końcu już jest. Ale na końcu niespodzianka. Na drzwiach kartka "Wstęp tylko z kartą identyfikacyjną" ooooooo szkoda! Ale zaraz, zaraz przecież te drzwi nie mają klamki - pewnie nowoczesny system wysiadł. Popychamy drzwi bez karty i się czy jak przejdziemy na drugą stronę, to się otworzą nam z drugiej strony??? - chłopaki to wy tu zostańcie a my z Kingą pójdziemy tam pozwiedzać. Widok na duży hol wejściowy... Kinga twierdzi że jak jest rano "Pytanie na śniadanie" to właśnie na ten hol jest widok przez szyby... może ma racje, ja nie oglądam telewizji śniadaniowej więc nie wiem. Pstryk - jedno zdjęcie Kingi, pstryk drugie moje i spadamy stąd bo właściwie to czas wracać, nim dojdziemy a jeszcze przecież nawet makijaży mi nie zrobili ani fryzury.... Mijamy kolejno kawiarenki przy innych studiach, niestety nikogo ciekawego ani widu ani słychu chociaż... słychu, słychu... ten głos? Bardzo znany? Mówi Kinga - Donata to chyba Jaworowicz? - No co ty? Gdzie? - No tam, w tamtej kawiarence...ale nie wiem, nie jestem pewna, bo nie widziałam tylko słyszałam - No to chodź zobaczymy. - Co ty głupio tak. - E tam tak dyskretnie zajrzymy Nasz dyskrecja była niesamowita... filowałyśmy jak dwa kurczaki zaglądając przez drzwi i szyby do kawiarenki. Była Pani Jaworowicz, która nawet się uśmiechnęła nie przerywając gorącej dyskusji, takiej samej jak w "sprawie dla Reportera" - normalnie jak by widział program na nie odważyłam się zrobić ale teraz byłyśmy usatysfakcjonowane wycieczką krajobrazową, która dobiega końca chociaż w kawiarence nadal cisza...
Leia sobre Gdzie Jest Ola?, de Mr. Dance, do álbum Pozdrowienia Dla Papa Dance e veja a arte da capa, letras e artistas parecidos.

Dołącz do innych i śledź ten utwór Scrobbluj, szukaj i odkryj na nowo muzykę z kontem Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo O tym wykonwacy Mr. Dance 41 słuchaczy Powiązane tagi Dodaj tagi Mr. Dance to solowy projekt Pawła Stasiaka. Niedługo po tym jak zespół Papa Dance zawiesił swoją działalność pojawił się pierwszy album (1992 rok) Mr. Dance pod tytułem "Mr. Dance" Połączenie Dance i znanym wszystkim stylu Papa Dance. Do powstania tego albumu przyczyniły się takie osoby jak Jacek Cygan, Nazar, Marek Śledziewski (odpowiedzialni za słowa). Za muzykę odpowiedzialni byli Rafał Paczkowski, Mariusz Zabrodzki i Majka Jeżowska. Na płycie swojego głosu udzieliła także Kayah. Paweł Otrzymał za ten album "Złotą płytę". W 1993 roku wydał kolejny … dowiedz się więcej Mr. Dance to solowy projekt Pawła Stasiaka. Niedługo po tym jak zespół Papa Dance zawiesił swoją działalność pojawił się pierwszy album (1992 rok) Mr. Dance pod tytułem "Mr. D… dowiedz się więcej Mr. Dance to solowy projekt Pawła Stasiaka. Niedługo po tym jak zespół Papa Dance zawiesił swoją działalność pojawił się pierwszy album (1992 rok) Mr. Dance pod tytułem "Mr. Dance" Połączenie Dance i znanym wszystki… dowiedz się więcej Wyświetl pełny profil wykonawcy Podobni wykonawcy Wyświetl wszystkich podobnych wykonawców Aktualności API Calls

Plik Papa Dance Czy Ty Lubisz To Co Ja.mp3 na koncie użytkownika ajjelon • folder Papa Dance • Data dodania: 22 cze 2017 Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb.
Tekst piosenki: 1. Co to za gość, słaby jak młody liść? Byle wiatr i już porywa go, nagina i unosi stąd, kto to jest? Obcy a może ty? Zmień to, zmień raz dwa i hartuj ducha póki czas. Lecz nie udawaj że umiesz coś, porzuć te, groźne krzyki. Ref: Chcesz walki Wschodu uprawiać, to Okinawa, kryje źródła sztuki tej - poznaj je. Chcesz walki Wschodu poznawać, to Okinawa, kryje ślady mistrzów twych - poznaj ich. 2. Co to za gość, groźny jak młody wilk? Szybkość lwa i cios - jak ostry nóż, na oślep mknie to tam, to tu. Pusty wzrok, przemoc i grymas ust To nie to, o nie - to nie karate - to twój błąd Ref: Chcesz walki Wschodu uprawiać... (instrumental) Lecz nie udawaj że umiesz coś, porzuć te, groźne krzyki. Ref: Chcesz walki Wschodu uprawiać... Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu ola dąbrowska - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk. Twarz dobrze znam, lecz to nie Ty0000000Dlaczego tak zmieniłaś sięJesteś innaBądź sobą, bardzo proszęOoooooooA było nam tak bardzo naj0000000Naj, naj, najpiękniejszą byłaś tam(Pisałaś wiersze)Naj naj, najwspanialej całowałaśGorący piach, słońce w twarzA wiatr do tańca grał000000----WstawkaPieniądze masz, bo on je ma000000Zapytaj mnie to powiem CiCo to jest warteRozmieniasz się na grosze000000A było nam tak bardzo naj00000000Naj, naj, najpiękniejszą byłaś tamPisałem wierszeNaj, naj, najwspanialej całowałaśGorący piach, słońce w twarzA wiatr do tańca grał00000000-----wstawka00000000 0000000000000000 ooooooooNaj, naj, najpiękniejszą byłaś tamPisałem wierszeNaj, naj, najwspanialej całowałaśNaj, naj, najpiękniejszą byłaś tamPisałem wierszeNaj, naj, najwspanialej całowałaśNaj, naj, najpiękniejszą byłaś tamPisałem wiersze Brak tłumaczenia! Pobierz PDF Teledysk Informacje Papa Dance polska grupa muzyczna grająca muzykę pop, new romantic i dance powstała w 1984 roku z inicjatywy producentów muzycznych - Sławomira Wesołowskiego i Mariusza Zabrodzkiego. Pierwszy skład grupy tworzyli: Grzegorz Wawrzyszak, Marek Kaczmarek, Kostek Yoriadis i Tadeusz Łyskawa. Początkowo grupa działała pod nazwą Papa Dock, dopiero później została ona zmieniona na Papa Dance (za jej autora uchodzi Wawrzyszak). Pierwsze single Read more on Słowa: brak danych Muzyka: brak danych Rok wydania: brak danych Płyta: brak danych Ostatnio zaśpiewali Inne piosenki Papa Dance (6) 1 2 3 4 5 6 0 komentarzy Brak komentarzy
ola krawczyk - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk.
Russia is waging a disgraceful war on Ukraine. Stand With Ukraine! Artist: Papa Dance Polish Polish O-la-la ✕ Włoży tylko klucz pod słomiankę Zostawi kartkę: „Musiałam tak” I nigdy nikt nie trafi na najmniejszy ślad Jak by jej nigdy nie było...Kochały ją wszystkie psy... uuu... Do dziś mam jej parę płyt, Umiała grać kilka nut, Ładniejszych nikt nie miał jest Ola, O-la-la? Czy ktoś widział Olę Maj? Dokąd poszła O-la-la Czy ktoś widział Olę Maj?Nie wie tego nikt, gdzie nocuje, Czy jej się spełnił choć jeden cud, Ktokolwiek ją zobaczy, niech jej powie: "wróć", Zanim się bardziej ją wszystkie psy... uuu... Do dziś mam jej parę płyt, Umiała grać kilka nut, Ładniejszych nikt nie miał jest Ola, O-la-la? Czy ktoś widział Olę Maj? Dokąd poszła O-la-la Czy ktoś widział Olę Maj? ✕ Copyright: Writer(s): Dutkiewicz Marek Wojciech, Zabrodzki Mariusz Miroslaw, Wesolowski SlawomirLyrics powered by by Add new translation Add new request Music Tales Read about music throughout history
PAPA D – Największe Przeboje. 35 lat na scenie PAPA D – Największe Przeboje. Koncert w Poznaniu „Naj Story”, „Maxi Singiel”, „Monaliza (‘Nasz
NOWE MUZYKA Artyści A-Z Zestawienia Felietony E-booki INNE Rozmaitości Q&A Kontakt NAGRANIA PAPA DANCEPapa Dance (1985) / Poniżej krytyki (1986)"Proszę sobie wyobrazić: druga połowa lat osiemdziesiątych. Wtedy zdarzały się takie ponure historie".–Marcin Świetlicki, "Odciski"Nim przejdę do meritum, uchylę się grzecznie od opowiedzenia historii zespołu Papa Dance. Zadanie to przerasta format płytowej recenzji, ponieważ rekonstrukcja tychże wydarzeń zdecydowanie nadaje się na opasły tom przygodowy bądź solidne, trzygodzinne, hollywoodzkie kino akcji. Takich sensacyjnych objawień dostarcza właśnie śledzenie kolejnych drobiazgów, układających się w misternie namalowany obraz tego czym "był" ów projekt, zarówno explicite, jak i między wierszami. Do dziś co najmniej parę faktów z dziejów PD pozostaje niewiadomych, nabierając niemal statusu cudów, co można by łatwo udowodnić w potencjalnym procesie beatyfikacyjnym (btw jeśli jeszcze raz zobaczę przy obiedzie tę jebaną szopkę w TV to przysięgam, rozpierdolę ekran). Pytania bez jasnej odpowiedzi aż cisną się na usta. W jaki sposób studyjna prowizorka z żywym składem w roli estradowych marionetek, zamiast spłodzić autoparodię w guście Milli Vanilli, urosła do rangi szczytowego aktu polskiego popu? Czemu oba ze wczesnych wcieleń formacji, różniące się składem i frontmanem/wokalistą, można zaklasyfikować jako ogniwa ewolucji jednego i tego samego podmiotu wykonawczego? Co za pech prześladuje grupę, iż na każdym etapie jej działalności są nieścisłości i kontrowersje dotyczące tożsamości line-upowej i praw do funkcjonowania na rynku pod flagą magicznej nazwy? A to tylko wierzchołek chodzi o dobre płyty, zawsze należy zacząć rozwikływanie kłopotów od podstaw, czyli samej muzyki. Duet odpowiedzialny za materiał, a więc podpisujący się pseudonimem Adam Patoh panowie Mariusz Zabrodzki (głównie kompozytor) i Sławomir Wesołowski (głównie producent), wcześniej współrealizujący debiuty Lady Pank i Franka Kimono, a równolegle działający przy soundtracku do filmów z Panem Kleksem, zaiste przyczynił się do pionierskiego przeszczepienia na nasze ziemie brytyjskiej stylistyki synth/new(romantic)-popowej. I były to odniesienia w sumie bieżące, korespondujące z modnym wtenczas soundem europejskich list przebojów (Duran Duran, Ultravox, Talk Talk, rozkwitające italo). Zresztą sam Paweł Stasiak wspomina, że był wtedy fanem takich artystów, jak Kajagoogoo, Eurythmics, Yazoo czy Depeche Mode. Lecz wiodącym osiągnięciem tandemu było wypracowanie unikatowego stylu songwriterskiego, szokującego jak na tradycję narodu hołdującego długaśnym bluesowym jamom. Formuła ta zakładała operowanie hookiem jako narzędziem konstrukcyjnym (właściwie każdy dodatek aranżacyjny jest chwytliwy), wyciągała maksimum z konwencji zwrotka/refren i kładła nacisk na "ścisłość" struktury, oddając należną cześć kategorii "mostka" (która, jak się utarło mawiać, świadczy o prawdziwym poziomie kompozycji). Tak powstawały hipnotyzujące killery bez sekundy wypełniacza, podobnie jak Steely Dan czy XTC skierowane raczej do koneserów, niż gawiedzi. Na podziw zasługuje też maestria producencka – w słynnym studiu na warszawskim Wawrzyszewie MZ i SW ukręcali olśniewające brzmienia dysponując śmiesznie słabym, jak chcą anegdoty, sprzętem. Niedogodności techniczne rekompensowali kreatywnością i wizją, inkrustując tkankę dźwiękową specjalnymi efektami (warkot silnika, świergot ptaków, komunikat spikerki o lądowaniu samolotu, tłuczenie zastawy etc.), co sprzyjało uzyskaniu filmowej, plastycznej w ramach opozycji "rockism vs. poptimism" to w przypadku Papa Dance kontekst banalny i zużyty, choć wiadomo, że w krajobrazie zdominowanym przez gitarowe, deklaracyjnie zbuntowane grupy, lajtowe klawiszki musiały wzbudzać konflikt. Ale kluczem do zrozumienia, że obok jednoczącej mądrości Perfectu, błazeńsko gorzkiego dowcipu Lady Pank czy intelektualnych barykad Klausa pasował jak ulał skryty wrzask trwogi Papsów, są teksty. Pisane przez dream-team rodzimych autorów (niemal wszyscy pod pseudonimami) układały się w dramatycznie przenikliwe, naszpikowane aluzjami anty-systemowymi i mrugnięciami okiem do wtajemniczonych relacje z tej ogarniętej stagnacją społeczną epoki, którą podręczniki do historii pomijają, "przewijając czas" dopiero do decyzji KC PZPR o "zmianie stanowiska w sprawie pluralizmu związkowego". Zaskakuje ich spójność. Aż połowa z dwudziestu piosenek zmieszczonych w tych wznowieniach sięga po topos snu, najczęściej symbolizującego emigrację wewnętrzną jako strategię defensywy przed stanem psychicznym, w którym rosnący wgląd w mamiącą blichtrem zagraniczną konsumpcję postępował proporcjonalnie do galopującego marazmu bez szans na przełom. Zabawne, ale warstwę liryczną Papsów można śmiało spolaryzować identycznie, jak u wszystkich punkowych ekip, od wyspiarskich założycielskich załóg z 1977 po CKOD, a mianowicie wedle zasady – love (osobiste wycieczki miłosne) kontra hate (socjologiczno-obywatelskie spostrzeżenia o szerszym zasięgu).Dualizm ten świetnie uwydatniają dwa startowe single z 1984. "W 40 Dni Dookoła Świata" to archetyp ich pamfletu politycznego ze wznoszącym pochodem akordów w chorusie zorkiestrowanym na modłę The Lexicon Of Love. "Ordynarny Faul" ma z kolei cechy pierwowzoru histerycznego lamentu o miłosnej klęsce, z kulminacją w gigantycznym power-refrenie, który zawstydziłby Human League. Oba te trendy miały potem stale powracać w ciągu dalszej kariery grupy. Przygotowany wkrótce na tej bazie self-titled full-length okazał się dziełem bezprecedance'owym jak na ówczesne PRL-owskie warunki rynkowe. Kraksa specyficznego, eksperymentalnego w gruncie rzeczy soundu i literackiej agresji zrodziła niespotykaną wielopoziomowość odbioru. Niesamowita gorycz, jakby żarząca ironia wypalana na gołej skórze bije od tego krążka. Wszystkie opowieści "miłosne" kontynuują poetykę bolesnych rozczarowań, hiperbolizowanych do skali fizycznych wręcz obrażeń, co potęguje impresję głębokich ran emocjonalnych. Arcydzieło takiej metody i bodaj najbardziej progresywny utwór Papa Dance, bo właściwie tasujący talię pięciu osobnych wątków kompozycyjnych (w tym niewiarygodnie wycipistą zwrotkę) przy nawarstwionym gąszczu faktur, "Tatuowana Róża" brzmi jak Max Tundra ścinający papierem ściernym fragment suity Yes z początku lat siedemdziesiątych. Teoretycznie pogodny nastrojem hit "Kamikadze Wróć!" rozpamiętuje kolejną towarzyską porażkę nośnym sloganem "Bez litości / Zabiłaś moje ja" przy wtórze rozkosznego funku basu i digi-ska klawiszy. W konwencji electro-rytmiki, schemat powielają, z domieszką melancholijnej rezygnacji, "Panorama Tatr" i "Pocztówka Z Wakacji".Kto wie czy na tle tych tętniących frustracją wynurzeń na pierwszy plan nie wybija się błyskotliwa, pozornie absurdalna parabola "Narodziny Szejka" okraszona chwytliwym, orientalizującym bitem antycypującym "rewolucję", której Timbaland dokonał dopiero na przełomie tysiącleci i wciskającą w fotel sekwencją jazzowych akordów w kompletnie pokurwionym harmonicznie refrenie. Ten zawoalowany komentarz do postępującego wtedy żwawo zjawiska nowobogactwa, stanowiącego do dziś przedmiot zażartej kłótni rodaków (a konkretnie dwóch głównych, przeciwstawnych sobie partii) zawiera sprytne zdania typu "Doprawdy miał on łeb / Myślał w lot / Wiedział dobrze gdzie swój postawić płot". Jedynego serio rywala do miana highlightu płyty stanowi pieśń następna, "Lot Na Wyspę". Forma łącznika między realistycznymi w sumie lirykami z debiutu i bajkowym klimatem rozwijanym na longplayach późniejszych, popularne "Campari" wyzyskuje kontrast zachłyśnięcia mitycznym, kolorowym, "amerykańskim" laifstajlem i przebłyskami świadomości, że to tylko ułuda. Grzegorz Wawrzyszak prawie syczy przez zaciśnięte zęby "Nie chce mi się już wychodzić z tego snu", jak gdyby nagle zdał sobie sprawę, iż na co dzień mieszka w jebanej Szuflandii. Kawałek wieńczy quasi-stadionowy, jak zresztą większość tu, ponadczasowy refren: metaforyczny krzyk za tym, co nieosiągalne. Równie jawne rozdrażnienie słychać w "Czy Ty Lubisz To Co Ja?", numerze nie o młodzieńczej masturbacji, ale właśnie Kingsajz-owym zabranianiu dostępu do głosowe Wawrzyszaka balansują na pograniczu kinowego aktorstwa epoki, sięgając po karykaturalne melodeklamacje i stąd osiągając efekt groteski. Szczególnie w skandowanych partiach zbliża się do szyderczej ekspresji Panasewicza. Te elementy nadają muzyce zainspirowanej przecież lotnym new-popem pewien ciężar i rodzaj siermiężnego feelingu, co sprawdza się w "zaangażowanej" odsłonie tracklisty. Napędzane riffem o motoryce Gary Numana, dramatyczne hasło "Nie szukaj sensacji / Jest po prostu tak jak jest" z "Bez Sensacji" (jedyna rzecz zaśpiewana przez perkusistę Tadeusza Łyskawę) przekazem lokuje się między Janerkowym "Chcemy znać ostatnią wersję prawdy" a fałszywym konformizmem "Keep Smiling" Clearlake. Czasem zjadliwość mieni się mrokiem, jak w nocnym, nawiązującym do grudnia 1981 "Kanale XO2", z przejmującym wnioskiem – "Mamy kontakt przez kosmiczną sieć / Podłączyłeś się przypadkiem / Wyłącz się póki czas". Ciarki biegają po plecach gdy padają słowa "Potem całą noc / Wykręcałem po omacku / Numery do / Pogotowia i MO". Bo co niby mają wspólnego milicja i pogotowie z awarią kanału telewizyjnego? Zwłaszcza, zauważcie, "pogotowie". Wzruszająca ballada o próbie przezwyciężenia paranoi zimnej wojny "Te Głupie Strachy", wpisująca się w aktualny wtedy anglosaski nurt anty-nuklearny w popie, zamyka to trudne do ogarnięcia, dziwnie wielowymiarowe, szalenie ambitne i skomplikowane dzieło, autorstwa zespołu, który 95% słuchaczy w Polsce wciąż asocjuje z disco-polo (przypominam, genre reprezentowanym przez gwiazdy pokroju Shazzy, Boys i Milano).Jeśli wszakże o Papa Dance można przynajmniej dyskutować, to żarty kończą się w momencie rozpoczęcia polemiki o Poniżej Krytyki. Każdy kto podejmuje się krytyki tego majstersztyku, stawia się nieuchronnie w pozycji z góry spedalonej. Zachowuje się jak ciota opiewając perfekcję każdej minuty albumu, ale zachowuje się jak jeszcze gorsza, absolutna ciota do kwadratu tego nie czyniąc lub próbując dissować cokolwiek z tym albumem związanego. I żeby była jasność, nie nawiązuję tu do preferencji seksualnych. Chodzi o wiarygodność. O tym jak bezbłędnie, nieskazitelnie gładko wypolerowano ten album, niech zaświadczy zestawienie dwóch nagrań – koncertowej rejestracji z klubu Park (jeszcze skład numer 1) piosenki "Sezonowi Biznesmeni" i indeksu trzeciego z Poniżeja, wyrosłego z "Biznesmenów" w prostej linii "Naj Story". Podczas gdy "Sezonowi" prezentują interesującą dynamikę, która trybi na styku zaloopowanej sekcji i świdrujących klawiszy, lecz nie spełnia obietnicy melodycznej i grzęźnie odrobinę w nieprzemyślanych interwałach melodii wokalu, "Naj Story" jawi się platońskim ideałem kanciastego, słodkiego, zwartego szlagieru, o proporcjach wyważonych co do taki mechanizm działał przy następnych z brylantowej dychy utworów zawartych na krążku. Wszędzie dosłownie każdy motyw, każde arpeggio, każda kolejna w miksie ścieżka wydają się wprost kapitalne. Delektowanie się nimi – tym jak się ze sobą zazębiają, jak składają polifoniczne plecionki, jak wirują w powietrzu i opadają z gracją baletnicy – to praktycznie najradośniejsza czynność, jaką można wycisnąć z polskojęzycznego popu. Cytowanie akapitów z tych piosenek mogłoby ujść za encyklopedyczną definicję "cool". Tłumaczenie komuś ich zalet jest równie bezsensowne co objaśnianie dowcipu – przecież na tym właśnie ma polegać ich wielkość, że nie potrzeba przekładać ich na język pomocniczego opisu. I, jak obserwuję przynajmniej po swojej skromnej osobie, nigdy się nie znudzą – a to już przywilej i atrybut wąskiego grona albumów-wybrańców. Nieprzypadkowo aż sześć singli urodziło to wydawnictwo. Łącząc Bitelsowską procedurę długoterminowego dopieszczania szkiców i "niemieckie", bezwzględne podejście producenckie w tradycji Spectora bądź Horna, Adam Patoh stworzył chyba niezrównane dzieło w całym (niezależnie od przegródki gatunkowej) katalogu polskiej fonografii, którego multipiętrowych poziomów treściowych nie wyczerpałyby nawet najbardziej detaliczne analizy. Nieco mniej więc, o dziwo, da się powiedzieć o Poniżeju niż o s/t, na tej samej zasadzie, co o Dark Side Of The Moon czy Pet Sounds się nie da – płyta zwyczajnie obezwładnia swoim apollińskim pięknem, nie zostawiając czasu i miejsca na aspektem odróżniającym Poniżeja od poprzednika były oczywiście postaci wokalistów. Co wnieśli, wyrazowo, Paweł Stasiak i Kostek Yoriadis, to głównie oddech, świeżość i chłopięcy urok. W przeciwieństwie do cynicznego w akcentacji/intonacji i dźwięcznego w barwie Wawrzyszaka, Stasiak i Yoriadis dysponowali wyluzowanymi głosami zdradzającymi dziecinną naiwność i bezbronną szczerość. Z tym, że dopełniali się jak yin i yang – Stasiak ze swoim jasnym timbre o niedefiniowalnym darze "ciepła" tudzież "delikatności" i Yoriadis z "ciemniejszym", troszeńkę chropowatym w niższych partiach i potwornie mocnym w falsecie. Ten imponujący arsenał wokalny pozwalał na przewartościowanie koncepcji – teraz muzyka Papa Dance była realnie "śpiewana"; zniknęła gdzieś teatralność, pozostawiając nieskalaną, waniliową melodykę. Przy czym pod nowych frontmanów napisane zostały inne kawałki. Lżejsze muzycznie i tekstowo, rozmarzone i rozkochane, a równocześnie o przyrodniczej wręcz witalności; energetyczne, słoneczne. Nieuchwytny fenomen Poniżeja to jego zadziwiający – w kontekście self-titled – optymizm ducha, zamieniający problemy tej samej co uprzednio rzeczywistości w kompletnie nowe rozwiązania: jad w nostalgię, depresję w uśmiech, przewrotność w dobro, strach w nadzieję. Jest szczytem finezji tak subtelne rozparcelowanie w tych piosenkach antagonistycznych elementów – obok przebijającej ciągle kreskówkowej komediowości koegzystują manifestacyjny sentymentalizm i podskórna, acz namacalna, opener "In Flagranti", na koncertach z Wawrzyszakiem zaganiany półtora tempa, wybucha niczym "Jump" Van Halen, by położyć na łopatki "Take On Me" A-Ha wprost ślicznym, pędzącym refrenem. Septymolki krążą bezustannie, keyboardy lśnią jak ekskluzywna biżuteria, a Yoriadis rzuca cudne chórki do boskich linii Stasiaka. Przewija się topic rozczarowań konfrontacją z brutalnym życiem: "Frankie Czy Ci Nie Żal", nawiązujący w tytule do wymiatających wówczas kolesi od "Relax", strzela linijkami precyzyjnie jak Wilhelm Tell z kuszy ("Życie ci min nie szczędzi"), a "Bez Dopingu" ewokuje białasowskie, chłodne ujęcie Prince'owych bounce'ów przez Scritti Politti (hybryda "When Doves Cry" i "Don't Work That Hard"). Kruche świadectwa perypetii sercowych podtrzymują przewodni temat. "Naj Story", zapowiadająca estetykę medytacyjnej, kameralnej elektro-wrażliwości Junior Boys "Historyjka Z Talii Kart" i zniewalająco ładne, klasyczne post-reggae "O-La-La" wspominają przeszłe szczęście i opłakują przemijanie w najmniej pretensjonalnej manierze – poprzez tęsknotę za bezpowrotnie utraconym. Niedoceniany, fantastycznie synkopowany (bas!) fusion-pop na 2/4 "Wit Boy" wzbudza zawsze powszechną konsternację frazą "zwal to na mnie".Aczkolwiek to trzy ostatnie fragmenty wspinają się na istne Himalaje absolutu. Eksploatujący takie leksykalne skarby jak "kiermasz", "berło" i "cucić", baśniowy "Kryształek Nocnej Opowieści" przewiduje ideę "dopowiedzenia" refrenu instrumentalnie, bez tekstu – zabieg narracyjny, którym zachwycaliśmy się na Satanic Panic ("All I ever get / Is sad love / ..."). Odbiera mowę "Maksisingiel", pajęczyna z trzech osobnie podążających, mechanicznych riffów, zabijająca z zimną krwią w prowokującym płacz i szlochy, zapętlonym na wieczność refrenie. Aż na finał wkracza odpowiednik "Tych Głupich Strachów" – wyrafinowany, dostojny, ornamentowy "Ocean Wspomnień", adaptujący metafizyczne powłoki wczesnego Cocteau Twins do poetyckich haseł o poszukiwaniu drogi w obliczu nieprzeniknionego bytu, z potocznie strywializowanym "szary wiruje pył" (lepszy eufemizm na kaca niż "Kilimandżaro" Lady Pank) na nikt nie jest doskonały, a nazwy Papa Dance bynajmniej nie należy traktować jako "świętej". Z perspektywy dłuższego obcowania, Nasz Ziemski Eden nie wygląda może aż tak katastrofalnie, jak to przedstawiałem w playliście sprzed trzech lat. Zwłaszcza jeśli uważasz się fanem, połowa materiału nawet daje radę – sinusoidalny refren "Naszego Disneylandu" to owszem "rollercoaster to heaven" i trafia się jeszcze kilka przyzwoitych piosenek ("Zły Omen", "Nietykalni" czy "Twój Ziemski Eden"). Problem taki, że reszta jest fatalna, zaś wprowadzenie gitar do miksu psuje całą zwiewność uprzednio wypracowanego trademark-soundu. Zwyczajne wypalenie talentu, zatem. Solowe poczynania Wawrzyszaka jako Ex-Dance, aczkolwiek neutralne, niewiele wnoszą do tematu. Osiągające zawrotne ceny na aukcjach internetowych, dawno out-of-print wydawnictwa Stasiaka sygnowane Mr. Dance to nieco inna bajka – wcielenie raczej "dyskotekowe" i "remixerskie". Reaktywacja w nowym milenium zaowocowała szansą obejrzenia kapeli na scenie, co wielu ludziom (w tym niżej podpisanemu) dostarczyło niezapomnianych wrażeń. Mimo to, Milion Fanek należy taktownie przemilczeć, co zresztą paradoksalne, gdyż krążek w lwiej części zbiera kawałki starsze, zagubione jeszcze w latach 80-tych. Lecz wystarczy porównać szaleńcze, opętane, desperackie wykonanie live "Oszalałeś" (Ariel Pink się kłania!) z występu w klubie Park w roku 1985 do miałkiej aranżacyjnie, mdłej ekspresyjnie wersji z 2005, by nagle zrozumieć ten paradoks. A bieżące oblicze kapeli, zamarkowane singlami "Będziemy Tańczyć" i "Dla Ciebie", póki co jawi się cokolwiek pierwotnym odruchu zamierzałem naturalnie uhonorować Poniżeja oceną na którą skądinąd oryginalny winyl z 1986 zasługuje. Niestety, po jednym małym punkciku należy odjąć za stronę techniczną oraz szatę wizualną. Chciałbym mieć ten komfort aby pochwalić oba kompakty za nienaganne brzmienie, pisząc z dumą: "w końcu każda ścieżka gra selektywnie i przejrzyście, nabierając jędrności, pełni, charakteru". Jednak sprawy mają się inaczej – w każdym tracku dość wyraźnie czuć "mrowienie" – ślady trzeszczą i to w miejscach, gdzie znane nam na pamięć ripy z winyli nie skrzeczały. To przykre – na zachodzie efekty remasteringu są zgoła odmienne (mówiąc wprost, dostajemy jakość idealną, a nie "partyzancką"). Do życzenia pozostawia też oprawa graficzna. Raz, że inwazyjna nalepka radiowego patrona psuje obie przednie okładki. Tak, wiem, można ją łatwo odkleić, ale w materiałach promocyjnych występuje jako integralny element cover artu, co nie zdarza się nigdzie na świecie, poza może polskimi produktami dla mas, artystycznie oscylującymi zwyczajowo w rejonach zerowych. Profanacja po prostu. Dwa natomiast, że w obydwu przypadkach wewnątrz książeczek wydrukowano tylko siedem z dziesięciu tekstów. Również nie ukrywajmy – te reedycje nie są też niczym definitywnym. Teraz, gdy modlitwy o debiut i Poniżeja na CD zostały nareszcie wysłuchane, sympatycy Papsów pragnęliby zapewne dalszego penetrowania przepastnych archiwów z dorobku bandu. Osobiście rozpocząłbym od publikacji składanki singli i rarytasów spoza regularnych longplayów, bo wśród nich wałęsały się często nagrania należące do ścisłej czołówki dokonań grupy – jak chociażby omawiane we wstępie inauguracyjne single "W 40 Dni Dookoła Świata" i "Ordynarny Faul" lub sympatyczna "Miłość Z Walkmana". W dalszej kolejności proponowałbym ujawnienie owianego legendą, wzmiankowanego wyżej już kilkakrotnie gigu z Parku. Live At Park, anyone? To mogłoby być dylanowskie Royal Albert Hall nad Wisłą, rodzaj bootlegu z miejsca zasilającego panteon krajowych koncertówek. A przecież zostają jeszcze rejestracje telewizyjne, wersje obcojęzyczne, remixy... Wrzuciłoby się w przyszłości to wszystko do grubego boxa z biografią pisaną przez członków projektu. Racja, sporo pozostało do zrobienia w zakresie uzupełniania luk w oficjalnej dyskografii Papa Dance. Ale zejdźmy na ziemię. Skoro na chwilę obecną nadal nie wiadomo nawet kto ma prawo do nazwy (szykuje się wcale realny powrót Zabrodzkiego i Wesołowskiego z Wawrzyszakiem w roli wokalisty, podczas gdy Stasiak i spółka kontynuują branżową podróż pod szyldem Papa D), to trudno oczekiwać, aby udało się bezspornie i klarownie skoordynować kompilację odrzutów rozsianych po przeróżnych źródłach, właścicielach, bibliotekach. Na dzień dzisiejszy cieszmy się więc tym co mamy. Dokładnie jak w życiu, nie?(Porcys, 2008)"Historyjka Z Talii Kart"Kiedy miałem lat bodaj pięć, otrzymałem w prezencie od cioci singielek grupy Papa Dance w papierowej, żółtej okładce. Jako urodzony elitysta, zasłuchujący się wtedy w Beatlesów, Stonesów i Madonnę, zignorowałem podarunek i po kilku obligatoryjnych odtworzeniach kurzył się biernie na półce. Od tego czasu w mojej świadomości nazwa Papa Dance funkcjonowała jako synonim bezguścia, wiochy i antycypacji disco-polo, a temat automatycznie zahibernowałem na kilkanaście wiosen. Potrzeba było dopiero pewnego istotnego przełomu na gruncie popkulturowej mody, abym ponownie zainteresował się sytuacją. Dwa, trzy lata temu skromna grupa lanserów ze stolicy (choć ważną rolę odegrały tu noworomantyczne środowiska skupione przy community około-CKOD oraz nieocenieni wizjonerscy didżeje, promujący fenomenalne "obciachowe" imprezy, których z tego miejsca serdecznie pozdrawiamy) wyczarowała revival lat osiemdziesiątych, właściwie przejmując elementy powrotu kiczowatej estetyki rzeczonej dekady zauważalne w opiniotwórczych metropoliach świata. Raz jeszcze świecące jaskrawymi barwami ciuchy, plastikowy syntezatorowy sound i hedonistyczny balangowy feel stały się "trendy". Widzicie, nawet W Labiryncie, klasyczna, prekursorska polska telenowela, pozyskała znów łaskę szefów repertuarowych publicznej nieuchronnie ambiwalentne, wskutek snobistycznego wymiaru obnoszenia się z image'em (jak wypunktował ktoś: "Warszafka czuje się lepsza, bo słucha Papa Dance"), przyciągało wszakże rześkością i zarażało kolejne ofiary z prędkością bakcyla dżumy. W tym znaczeniu comeback kiczu posiada aspekt intelektualny: meta-rozrywka żądnej nowych i zwłaszcza elitarnych podniet bogatej społeczności wielkomiejskiej w wieku od kilkunastu do trzydziestu paru lat. Wciąż, może ze względu na wrodzoną przekorę, pozostawałem obojętny na te wyraźnie przecież modyfikujące kulturowy krajobraz wskazówki. Mdły, banalny treściowo występ Pawła Stasiaka w powszechnie oglądanym talk-show i reaktywację frontowanej przezeń niegdyś formacji potraktowałem jak ordynarny skok na zwietrzony zarobek. Odcinek programu "Muzyka Łączy Pokolenia" z Cool Kidsami i Kapitanem Nemo uznałem za śmieszny kabaret (by nie wspomnieć zeszłorocznego przeboju i "taksówkowego" klipu tego drugiego: to jest *słabe*). A na zafrasowane opowieści minimalnie starszych kolegów, chadzających ochoczo na eksluzywne bankiety, gdzie koncertują Papa Dance i Limahl (doh!), o idyllicznym klimaciku "tamtej epoki" reagowałem złośliwymi wreszcie dla żartu pożyczyłem od kumpla kasetę Poniżej Krytyki z 1986 roku. Zapuściłem w samochodzie i... odpadłem. Zawsze nastawiano mnie negatywnie do marki Papa Dance, choć co ostatecznie usłyszałem, to materiałowo jedna z bezdyskusyjnie najwspanialszych rodzimych płyt kiedykolwiek zrealizowanych. Więcej, w kolekcji winyli odgrzebałem jej oryginalny egzemplarz w ciemnozielonej kopercie! (Damn, muszę naprawić gramofon, bo zbyt dużo zajebistych analogów tu leży.) Mamo, tego NIE BYŁO! Papa Dance są moim Rediscovery Of The Month, ponieważ doznałem uczucia wieloletniego omijania słodkości, znajdującej się na wyciągnięcie ręki każdego dnia. Bogactwo songwritingu zamienia Poniżej Krytyki w istną rozkosz: refren "In Flagranti" to czyste złoto, "Bez Dopingu" startuje jak nasze "When Doves Cry", na kolana rzuca jedna z najcudowniejszych polskich piosenek w dziejach "O-La-La" (kultowe zapytanie "Gdzie jest Ola?", bez kitu nooo), skoczna dynamika "Wit Boy" przywołuje "Take On Me" A-Ha, a atmosferyczny closer "Ocean Wspomnień" dostarcza argumentów szufladkującym PD polandowym Duran Duran, nasuwając skojarzenia z "Save A Prayer". Więc parsknijcie sobie zdrowo, lecz ten absurdalnie genialny, pozbawiony minuty wypełniacza, emanujący naiwnością, lekkością i emotywną, acz bezpretensjonalną lirycznością album to jedna z najświeższych rzeczy z jakimi zetknąłem się niedawno, ha kawałki owe wykonują proste synth-popowe ćwiczenia, o niesamowicie natomiast precyzyjnym operowaniu i, naturalnie, natchnionych progresjach melodycznych, zadowalających najwybredniejszy (ja, hi hi) smak. "Historyjka Z Talii Kart" dodatkowo funkcjonuje jako znakomity przykład głębi emocjonalnej i unikalnego napięcia w nich ukrytego. Utwór opowiada ni mniej, ni więcej, tylko o przypadkowym spotkaniu dwojga młodych ludzi i w efekcie fascynującej dlań inicjacji seksualnej. Tekstowo, Poniżej Krytyki o dziwo zaskakuje wysublimowaną poetyką wielu fragmentów i "Domek z kart / Nasza pierwsza noc / Zmysłów szał / Ciał gorących splot" trąci piękną, zwiewną dziecinnością wyznania. Tęskna, melancholijna aura performansu wersów w rodzaju "Na śniadanie mała kawa / Duże łzy / Zaraz potem w gardle coś ściskało / Ja myślałem jak bez ciebie będę żył / Ty, że jeszcze minut pięć zostało" ewokuje typ przeszywającej wrażliwości a la Junior Boys: klawiszowe, gęste tła i szepcące wokale konstytuują magmę, naśladującą psychologiczne zagubienie. Kapitalnie działa też kontrast między pasywnym nastrojem zwrotki, a ekspresywnym, rodzierającym krzykiem mostka ("Zadrwił z nas ślepy los / Zetknął nas / Śmiesznie krótki wyznaczył nam czaaaaaas"). Jak u diabła ci smarkacze (Stasiak siłą wyciągany ze szkoły na trasy, czemu sprzeciwiali się rodzice, nie on, oczywiście) osiągnęli tu taki wymiar dojrzałości, jest poza mną, specyfika naszego kraju tradycyjnie nie pozwala zakończyć artykułu na zdecydowanie pozytywnej nucie. Jedyny spośród trzech (nagrany w pierwotnym składzie, najeżony hitami pokroju "Kamikadze Wróć" self-titled debiut jest z 1985) longplayów zespołu reedytowany na CD to jego łabędzi śpiew, kompletny masterflop, hollywoodzko wielkobudżetowy disaster Nasz Ziemski Eden z 1989. Długą przerwę od Poniżej Krytyki (notabene kapitalny tytuł) boysband spędził na gwiazdowaniu w "Teleranku", wojażach po Ameryce oraz szczytowaniu na listach przebojów. Oczekiwany follow-up zniknął wprawdzie z półek natychmiast, ale co otrzymali nabywcy? Science-fiction album (okładka godna najgorszych fotek Whitesnake) z pierwiastkami poszerzonej, profesjonalnej produkcji: pojawiły się gitary elektryczne, głośne ryki "ooo ooo" na zasadzie środkowego Lady Pank, głos Macieja Zembatego w intro plus zupełnie zbędny w aranżacji akordeon. Zamierzenie przepoczwarzenia się w dorosły projekt za pomocą nachalnych narzędzi nie wypaliło. Zniknął niewymuszony czar, a kompozycyjnie zawartość Edenu wygląda na marne odrzuty poprzednika: banalne linie, prawie bez uprzednich wilsonowych zawijasów. Została sztuczna, zaprogramowana fabryka tandetnych przebojów dla owszem, "właśnie", włodarze MTJ, do was mówię. Czyim pomysłem było wybrać do remasteru tę fatalną próbkę żenujących starań Papa Dance? Czy to jest adekwatne i reprezentatywne w kontekście popowej potęgi ich wizerunku? Ever heard Poniżej Krytyki LP, hie hie? Czekam na wznowienie dwóch pierwszych krążków kapeli. Czekam też, jak pewnie wielu innych, na kompaktowe wydanie contemporarnej dla Papa Dance ekipy Klincz albo dorobku Kombi, bo nie mam chwili wolnej by zreperować adapter. "W jakiś sposób odnalazłem cię", choć byłaś obok niemal forever. I w końcu historia ma sprawiedliwy epilog: kółko się zamyka, hipsterzy uczęszczający do cudownie tandetnych klubów (aczkolwiek nie dowiecie się co leci w Małym Londynie, bo dopóki nie jesteście gejem ekshibicjonistą lub postacią z wielkiego ekranu, nie wpuszczą was) finalnie uwiarygodniają swój entuzjazm względem topowego stajla. Paradoksalnie, narracje ze schyłku ery PRLowskiej, tuż przed zalewem Zachodu, są, na dobrą sprawę, aktualne i dziś. Ale pieprzyć pozę, choćby i kręciła: w przyszłości pozostanie muzyka, z którą identyfikować się będzie ktokolwiek z odpowiednim wyczuciem. Bo każdy ma swoją Olę Maj, tak jak Brian miał swoją Caroline, i to porównanie, wybaczcie, serio mnie wzrusza.(Porcys, 2004)Mój kolega ze składu didżejskiego Stanley Menzo i redaktor naczelny portalu Screenagers zażartował kiedyś, że w ciągu pół minuty na "Poniżej Krytyki" słychać więcej melodii, niż na wielu CAŁYCH popowych płytach z tamtego okresu. To prawda, jest to zbiór piosenek wręcz absurdalnie nasyconych hookami – "stężenie motywiczności" sięga tu maksimum. Absurdem jest też wybranie na singiel zamykającej płytę mrocznej ballady "Ocean Wspomnień". Oczywiście wybranie dowolnej innej pozycji z tracklisty oznaczałoby to samo. A mianowicie oznaczałoby to, że danego kawałka nigdy byśmy już nie zapomnieli.(Era Music Garden, 2011)1000000 Fanek Nie Mogło Się Mylić! (2005)Byłem na koncercie Papa Dance. W sensie, hello, byłem na koncercie PAPA DANCE!! Nie, naprawdę. Kolega opowiadał mi że widział zespół live kilka miesięcy wcześniej. Też lubię te ich wszystkie piosenki, a że rekomendacja narobiła mi apetytu, to nie wahałem się ani chwili. Spóźniliśmy się dobrą godzinę i po wejściu do środka Stodoły zastaliśmy show w pełni. Średnia frekwencja nie przeszkadzała w przedniej zabawie. Grali klasyk po klasyku, legendarne hity przearanżowane na regularny rockowy skład. Rzeczywiście grali sidemeńsko, ale to kurewsko równo, w punkt jak chuj po niemiecku, a ja skakałem z radości i darłem się na cały głos "Paaweeeł! Paaaweeeł!". Aż mnie Gruszka temperowała, bo ponoć wyglądałem na największego fanatyka kapeli w całym klubie. Doh. Ostatecznie, tradycyjna dyskusja przy okazji reunionów pod tytułem "po co to zrobili?" (w tym szczególnym wypadku wzbogacona powszechnym zaciekawieniem "peruka czy przeszczep" odnośnie fryzu Stasiaka) ma jedną i tylko jedną właściwą odpowiedź: żebym ich kurcze mógł zobaczyć jak występują na scenie! Ale, naturalnie, jest też płyta. "Is it any good?", jeśli rozpocząć słuchanie od półgodzinnego CD2, zawierającego nowo nagrane wersje siedmiu przebojów z oryginalnego etapu działalności grupy, to czemu nie. Właściwie to czeka nas (spodziewana) masakra. Nawet nie chodzi o powtórnie rejestracje, po prostu klarowne i selektywniejsze produkcyjnie, momentami brzmiące jak perfekcyjnie wypolerowane demo. Są małe różnice swoją drogą, i one są niby najfajniejsze, rzekłby Vince Vega: "Kamikaze" pozbawiono tego charakterystycznego reverbu na mikrofonie i wyraźnego funku basiku; z kolei "Ola" została troszkę sprofanowana dodatkiem wioślarskich smaczków i odmienną interpretacją wokalną, ale zyskała za to odrobinę masy i poweru. Plus jeszcze zawsze porażające "Naj Story", highlight z otherwise żenującego Naszego Ziemskiego Edenu "Nietykalni" czy faworyt publiczności "Nasz Disneyland" w dwóch mixach. Lecz chodzi o to, że jeśli ktoś nie słyszał wcześniej tych numerów, kupi se albumik i zapuści bonusy, to dozna że jak siemasz. Gdyby Papa Dance dziś dysponowaliby takim materiałem, to byliby najlepszym bandem w tym kraju. Niestety, nie mówiąc miałem pewne oczekiwania względem 1000000 Fanek, a to z powodu promującego krążek utworu "Czarny Śnieg". W pierwszym kontakcie jawi się on ściekiem, natomiast w perspektywie kilkunastu odsłuchań nie ma chyba wątpliwości, że obok duetu Filon / Paschalska oraz zwycięskiej premiery Brodki z Opola to jak dotąd najbardziej zaraźliwy polski singiel '05. Konstrukcyjnie to błyskotliwa kopia "Oceanu Wspomnień" (na mieście znanego jako "szary wiruje pył"), gdzie hook klawiszy w zwrotce rządzi, delikatna aranżacja z summersowymi akcentami na delayu i rotherowym outro kreuje klimacik, a nawet tekst załamuje nieporadnością gramatyczną ("ten obraz wciąż nie ginie"). Bo w sumie czym byłby singiel Papa Dance bez kiepskich liryków? "Zabiłaś moje ja", anyone? W tym cały urok. Problem z pozostałymi numerami, kompozycyjnie i estetycznie balansującymi gdzieś między Kościkiewiczem a Jansonem. Tak, wszystkie to wypełniacze. Lepiej wydaliby na kompakcie Poniżej Krytyki, wtedy w rubryce "ocena" przesunąłbym kropkę o oczko w prawo hahah. (Nie wiem kto posiada prawa do tego dzieła, ale mówię do was: dokonajcie tej reedycji, osobiście ją rozpromuję i pomogę nakręcić sprzedaż.) Choć spoko ten powrót. Check pierwszy akapit.(Porcys, 2005)"Czarny śnieg"Paweł Stasiak to, jak wiadomo, postać kuloodporna. W latach 80-tych frontował grupie, która wydała... najlepszy album lat 80-tych. W latach 90-tych... cośtam cośtam (he, przypomniałem se), ale kasety osiągały jeszcze niedawno na Allegro zawrotne ceny, mind you. A w dekadzie 00s, gdy lata 80-te "wróciły", nastąpił też naturalnie wielki comeback formacji – wpierw koncertowy, a potem wydawnictwo z tytułem i okładką zaczerpniętymi od Elvisa, złożone głównie z nowo zarejestrowanych wersji starych, znakomitych zresztą odrzutów. Krążek brzmiał fatalnie, wyjałowiony z prawie wszystkich cech definiujących magię Papsów. A i tak udało się panom wskoczyć do tego rankingu. Dlaczego? Sama kompozycja spełnia ideał stadionowej ballady: zwrotka jest dla koneserów (modulacja na słowach "kawałek mnie oddałbym by cofnąć czas", hello), a chorus pozwala ryczeć ile sił w gardle nawet najbardziej poszkodowanym przez słonia. Jacek Szewczyk tnie chwilami rzewnie jak Andy Summers w najznamienitszych balladach Stinga. Waldek "muzyka dla mas" Kuleczka punktuje basem jak zięć na rodzinnym obiedzie komplementujący kuchnię teściowej. Marcin Tywoniuk imituje Marka Kelly z dowolnej epoki. Na tle tego aranżacyjnego domku z kart sam pan Paweł "ojej, naprawdę? dziękuję bardzo..." Stasiak zapodaje prawdziwy blue-eyed soul, jakby właśnie wykonywał swoje "True" i wypowiada niedorzecznie enigmatyczne frazy w rodzaju "ten obraz wciąż nie ginie" czy "jest biały śnieg, a na nim ja"*. Serio, co on tam śpiewa... Lecz mimo to powstał kolejny klasyk zespołu, z własnym obliczem, którego nie da się pomylić z innym szlagierem w ich repertuarze. Jest jeden "Czarny Śnieg", tak jak jest jedna "Miłość Z Walkmana" czy "Ona Była Inna". A ja sam trochę boję się wrócić do Miliona Fanek, bo jeszcze mi się spodoba, i co wtedy?(Porcys, 2010)*Ewidentna inspiracja okładką Dead Cities, Red Seas & Lost Ghosts 😎(2020)* * *"Pan muzyk...? Żebym zryżał...". Milion Fanek zupełnie bez braw (na finał) wjechało na Spoti. Ale afera! Ta reaktywacyjna, "ersatzowa" inkarnacja Papsów kryje jednakowoż odosobnioną perełkę. "Czarny Śnieg" nastrojem w sumie odnalazłby się na Separation Anxieties innych moich ulubieńców. Tęskna stadionowa ballada łączy marillionowe arpeggio syntezatora i post-police'owskie akcenty gitary z przeźroczystym tekstem, jak mało co od najntisowych hitów De Mono krystalizującym Słowny Ambient w odmianie quasi-poetyckiej. To ostatni wielki utwór w dotychczasowej dyskografii Niestety na przekrojową plejkę top 30 wciąż za wcześnie 🙁 W streamingu nadal brakuje bowiem takich hymnów, jak "W 40 dni dookoła świata", "Ordynarny faul", "Bezimienni" i "Będziemy tańczyć" 😐 Gdzie one są? A mówiąc całkiem serio – o swoje miejsce w DIGITALU przede wszystkim błaga s/t Mr. Dance z 1992 roku, czyli zagubione dzieło Pawła Stasiaka, swego czasu osiągające zresztą na Allegro zawrotne ceny.(2020)* * *top 30 kawałków na 30-lecie (w nawiasach ulubione momenty muzyczne):1. In Flagranti (zmiany akordów w refrenie, a dokładnie wykończenie "w dół" na koniec obiegu - wydarzenie niezmiennie wprawiające mnie w EUFORIĘ i OBŁĘD od 11 lat)2. O-la-la (powrót przewodniego motywu klawisza od 3:08 - na ostatnim, "niepełnym" refrenie - dopełnienie absolutu brakującym elementem)3. Lot na wyspę (paradoksalnie samo intro jak się rozpędza - zwiastun, że za chwilę będziemy obcować z absolutną klasyką muzyki rozrywkowej )4. Historyjka z talii kart (pierwsza linijka melodii zwrotki vs. co się dzieje w podkładzie, w tym w basie, tzn. jak bas dyskutuje z wokalem)5. Ocean wspomnień (pitch shifter na klawiszach w intro koło 0:19-0:20)6. Maxi singiel (elegancja formalna całości, jakby to powiedział trener Strejlau - "drużyna w kształcie trzech rombów wzajemnie się przenikających i uzupełniających")7. Wit Boy (2:18-2:22 - CO TO BYŁO? :O )8. Narodziny szejka (sam fakt że Timbaland to produkował w 1985, ale konkretnie poza arabskim bitem: akordy w refrenie pod "jego dom" - to się w głowie nie mieści…)9. Bez dopingu (cała partia basu - arcydzieło samo w sobie)10. Nietykalni (całościowo za "klimat", najpiękniejsza polska ballada italo, a wyróżniłbym szczególnie zmianę akordu na słowach "jak profil chmur")11. Kryształek nocnej opowieści (oczywiście dopowiedzenie słów w refrenie przez melodyjkę klawisza - "nie łam się, tylko śmiej" instrumentalnie!)12. Ordynarny Faul (prechorus pod słowami "i tylko o to chodzi…" - Genesis z lat 80. jak z kuriera wycięte)13. Naj Story (wyjście ze zwrotki na refren koło 0:43-0:46)14. Tatuowana róża (pierwszy wjazd zwrotki po wybrzmieniu intro, trochę jak Japan w wersji kreskówkowej)15. W 40 Dni Dookoła Świata (dżizas, dramaturgia pochodu akordów w refrenie, ręce opadają)16. Pocztówka z Wakacji (słynne 10 tonacji w "najtrudniejszym temacie klawiszowym od czasu Bacha" - czyli samo intro)17. Frankie czy ci nie żal? (interwały w melodii wokalu w zwrotce vs. harmonie w tle)18. Czarny śnieg (gitka a la Borysewicz odpowiadająca Stasiakowi w zwrotce + prechorus od słów "kawałek mnie oddałbym…" - tym razem bardziej solowy Collins z połowy 80s)19. Kamikadze wróć! (urokliwa, naiwna przejrzystość sola na klawiszu od 3:04)20. Nasz Disneyland (oczywiście skoki interwałów w melodii refrenu - rollercoaster)21. Czy ty lubisz to co ja? (powrót refrenu na 2:51 z nawarstwionymi bliskimi harmoniami klawiszy, trochę proto-Ariel Pink)22. Ona była inna (jakaś taka niepozorna nieuchwytność harmoniczna tego numeru na etapie przejścia ze zwrotki do refrenu i w refrenie, taka dyskretna nieoczywistość zmian)23. Kanał X-0-2 (tajemniczość głównego riffu klawisza, więcej mówiącego niż sam tekst)24. Oszalałem (rzecz jasna radykalne zmiany akordów w refrenie - odwaga tego..)25. Te głupie strachy (zmiana na drugi akord w refrenie przy basie, który pozostaje niewzruszony - uwielbiam takie zabiegi)26. Zły omen (zmiana tonacji od "moja wielka szansa mija…" - wtf)27. Panorama Tatr (1:57 - enough said)28. Miłość z Walkmana '86 (akordy na "tu każdy dźwięk" w post-chorusie)29. Bez sensacji (pseudo-orientalne dysonanse na tej pseudo-marimbie w tle zwrotki)30. Twój Ziemski Eden (zmiany akordów na "mała jest ulica ma, kominy dwa" - ...)(2015) Nietykalni. Papa Dance. Tekst piosenki i chwyty na gitarę. gdy razem szli obięci w pół a d. tak nietykalni jak profil chmur F C. w jej oczach żar i ogień w nim C a d. gdy nietykalni przez miasto szli F C. mieli świat u swych stóp C a. głowy pośród chmur te obłoki niosły ich G F e.
Twoje włosy miały zapach kwiatów bzu Lizaliśmy lody Carpigiani Ja mówiłem, że dla Ciebie chciałbym żyć Ty, że przecież wcale się nie znamy Ślepy traf zetknął nas losu żart Damą pik wyszłaś mi z talii kart Domek z kart nasza pierwsza noc Zmysłów szał ciał gorących splot Na śniadanie mała kawa, duże łzy Zaraz potem w gardle coś ściskało Ja myślałem jak bez Ciebie będę żył Ty, że jeszcze minut pięć zostało Zadrwił z nas ślepy los zetknął nas Śmiesznie krótki wyznaczył nam czas Domek z kart nasza pierwsza noc Zmysłów szał ciał gorących splot Ślepy traf zetknął nas losu żart Damo pik wyszłaś mi z talii kart Domek z kart nasza pierwsza noc Zmysłów szał ciał gorących splot
Gdzie jest Ola (o-la-la), czy ktoś widzial Olę Maj? gdzie jest Ola (o-la-la), czy ktoś widział Olę Maj? Nie wie tego nikt, gdzie nocuje, czy jej sie spełnił choć jeden cud. Ktokolwiek ją zobaczy, niech jej powie „wróć”, zanim się bardziej poparzy. Kochały ją wszystkie psy , do dziś mam jej parę płyt.
Dołącz do innych i śledź ten utwór Scrobbluj, szukaj i odkryj na nowo muzykę z kontem Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo Czy znasz wideo YouTube dla tego utworu? Dodaj wideo Występuje także w Statystyki scroblowania Ostatni trend odsłuchiwania Dzień Słuchaczy Czwartek 27 Styczeń 2022 0 Piątek 28 Styczeń 2022 0 Sobota 29 Styczeń 2022 0 Niedziela 30 Styczeń 2022 0 Poniedziałek 31 Styczeń 2022 0 Wtorek 1 Luty 2022 0 Środa 2 Luty 2022 0 Czwartek 3 Luty 2022 0 Piątek 4 Luty 2022 0 Sobota 5 Luty 2022 0 Niedziela 6 Luty 2022 0 Poniedziałek 7 Luty 2022 0 Wtorek 8 Luty 2022 0 Środa 9 Luty 2022 0 Czwartek 10 Luty 2022 0 Piątek 11 Luty 2022 0 Sobota 12 Luty 2022 0 Niedziela 13 Luty 2022 0 Poniedziałek 14 Luty 2022 0 Wtorek 15 Luty 2022 0 Środa 16 Luty 2022 0 Czwartek 17 Luty 2022 0 Piątek 18 Luty 2022 0 Sobota 19 Luty 2022 0 Niedziela 20 Luty 2022 0 Poniedziałek 21 Luty 2022 0 Wtorek 22 Luty 2022 0 Środa 23 Luty 2022 0 Czwartek 24 Luty 2022 0 Piątek 25 Luty 2022 0 Sobota 26 Luty 2022 1 Niedziela 27 Luty 2022 0 Poniedziałek 28 Luty 2022 0 Wtorek 1 Marzec 2022 0 Środa 2 Marzec 2022 0 Czwartek 3 Marzec 2022 0 Piątek 4 Marzec 2022 0 Sobota 5 Marzec 2022 0 Niedziela 6 Marzec 2022 0 Poniedziałek 7 Marzec 2022 0 Wtorek 8 Marzec 2022 0 Środa 9 Marzec 2022 0 Czwartek 10 Marzec 2022 0 Piątek 11 Marzec 2022 0 Sobota 12 Marzec 2022 0 Niedziela 13 Marzec 2022 0 Poniedziałek 14 Marzec 2022 0 Wtorek 15 Marzec 2022 0 Środa 16 Marzec 2022 0 Czwartek 17 Marzec 2022 0 Piątek 18 Marzec 2022 0 Sobota 19 Marzec 2022 0 Niedziela 20 Marzec 2022 0 Poniedziałek 21 Marzec 2022 0 Wtorek 22 Marzec 2022 0 Środa 23 Marzec 2022 0 Czwartek 24 Marzec 2022 0 Piątek 25 Marzec 2022 0 Sobota 26 Marzec 2022 0 Niedziela 27 Marzec 2022 0 Poniedziałek 28 Marzec 2022 0 Wtorek 29 Marzec 2022 0 Środa 30 Marzec 2022 0 Czwartek 31 Marzec 2022 0 Piątek 1 Kwiecień 2022 0 Sobota 2 Kwiecień 2022 0 Niedziela 3 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 4 Kwiecień 2022 0 Wtorek 5 Kwiecień 2022 0 Środa 6 Kwiecień 2022 0 Czwartek 7 Kwiecień 2022 0 Piątek 8 Kwiecień 2022 0 Sobota 9 Kwiecień 2022 0 Niedziela 10 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 11 Kwiecień 2022 0 Wtorek 12 Kwiecień 2022 0 Środa 13 Kwiecień 2022 0 Czwartek 14 Kwiecień 2022 0 Piątek 15 Kwiecień 2022 0 Sobota 16 Kwiecień 2022 0 Niedziela 17 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 18 Kwiecień 2022 0 Wtorek 19 Kwiecień 2022 0 Środa 20 Kwiecień 2022 0 Czwartek 21 Kwiecień 2022 0 Piątek 22 Kwiecień 2022 0 Sobota 23 Kwiecień 2022 0 Niedziela 24 Kwiecień 2022 0 Poniedziałek 25 Kwiecień 2022 0 Wtorek 26 Kwiecień 2022 0 Środa 27 Kwiecień 2022 0 Czwartek 28 Kwiecień 2022 0 Piątek 29 Kwiecień 2022 0 Sobota 30 Kwiecień 2022 1 Niedziela 1 Maj 2022 0 Poniedziałek 2 Maj 2022 0 Wtorek 3 Maj 2022 0 Środa 4 Maj 2022 0 Czwartek 5 Maj 2022 0 Piątek 6 Maj 2022 0 Sobota 7 Maj 2022 0 Niedziela 8 Maj 2022 0 Poniedziałek 9 Maj 2022 0 Wtorek 10 Maj 2022 0 Środa 11 Maj 2022 0 Czwartek 12 Maj 2022 0 Piątek 13 Maj 2022 0 Sobota 14 Maj 2022 0 Niedziela 15 Maj 2022 0 Poniedziałek 16 Maj 2022 0 Wtorek 17 Maj 2022 0 Środa 18 Maj 2022 0 Czwartek 19 Maj 2022 0 Piątek 20 Maj 2022 0 Sobota 21 Maj 2022 0 Niedziela 22 Maj 2022 0 Poniedziałek 23 Maj 2022 0 Wtorek 24 Maj 2022 0 Środa 25 Maj 2022 0 Czwartek 26 Maj 2022 0 Piątek 27 Maj 2022 0 Sobota 28 Maj 2022 0 Niedziela 29 Maj 2022 0 Poniedziałek 30 Maj 2022 0 Wtorek 31 Maj 2022 0 Środa 1 Czerwiec 2022 0 Czwartek 2 Czerwiec 2022 0 Piątek 3 Czerwiec 2022 0 Sobota 4 Czerwiec 2022 0 Niedziela 5 Czerwiec 2022 1 Poniedziałek 6 Czerwiec 2022 0 Wtorek 7 Czerwiec 2022 0 Środa 8 Czerwiec 2022 0 Czwartek 9 Czerwiec 2022 0 Piątek 10 Czerwiec 2022 0 Sobota 11 Czerwiec 2022 0 Niedziela 12 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 13 Czerwiec 2022 0 Wtorek 14 Czerwiec 2022 0 Środa 15 Czerwiec 2022 0 Czwartek 16 Czerwiec 2022 0 Piątek 17 Czerwiec 2022 0 Sobota 18 Czerwiec 2022 0 Niedziela 19 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 20 Czerwiec 2022 0 Wtorek 21 Czerwiec 2022 0 Środa 22 Czerwiec 2022 0 Czwartek 23 Czerwiec 2022 0 Piątek 24 Czerwiec 2022 0 Sobota 25 Czerwiec 2022 0 Niedziela 26 Czerwiec 2022 0 Poniedziałek 27 Czerwiec 2022 0 Wtorek 28 Czerwiec 2022 0 Środa 29 Czerwiec 2022 0 Czwartek 30 Czerwiec 2022 0 Piątek 1 Lipiec 2022 0 Sobota 2 Lipiec 2022 0 Niedziela 3 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 4 Lipiec 2022 0 Wtorek 5 Lipiec 2022 0 Środa 6 Lipiec 2022 0 Czwartek 7 Lipiec 2022 0 Piątek 8 Lipiec 2022 0 Sobota 9 Lipiec 2022 0 Niedziela 10 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 11 Lipiec 2022 0 Wtorek 12 Lipiec 2022 0 Środa 13 Lipiec 2022 0 Czwartek 14 Lipiec 2022 0 Piątek 15 Lipiec 2022 0 Sobota 16 Lipiec 2022 0 Niedziela 17 Lipiec 2022 1 Poniedziałek 18 Lipiec 2022 0 Wtorek 19 Lipiec 2022 0 Środa 20 Lipiec 2022 0 Czwartek 21 Lipiec 2022 0 Piątek 22 Lipiec 2022 0 Sobota 23 Lipiec 2022 0 Niedziela 24 Lipiec 2022 0 Poniedziałek 25 Lipiec 2022 0 Wtorek 26 Lipiec 2022 0 Środa 27 Lipiec 2022 0 Zewnętrzne linki Apple Music O tym wykonwacy Papa Dance 20 003 słuchaczy Powiązane tagi Papa Dance polska grupa muzyczna grająca muzykę pop, new romantic i dance powstała w 1984 roku z inicjatywy producentów muzycznych - Sławomira Wesołowskiego i Mariusza Zabrodzkiego. Pierwszy skład grupy tworzyli: Grzegorz Wawrzyszak, Marek Kaczmarek, Kostek Yoriadis i Tadeusz Łyskawa. Początkowo grupa działała pod nazwą Papa Dock, dopiero później została ona zmieniona na Papa Dance (za jej autora uchodzi Wawrzyszak). Pierwsze single - W 40 dni dookoła świata i Ordynarny faul spotkały się z życzliwym przyjęciem publiczności. Podobnie stało się z kolejnymi - Panorama Tatr, Po… dowiedz się więcej Papa Dance polska grupa muzyczna grająca muzykę pop, new romantic i dance powstała w 1984 roku z inicjatywy producentów muzycznych - Sławomira Wesołowskiego i Mariusza Zabrodzkiego… dowiedz się więcej Papa Dance polska grupa muzyczna grająca muzykę pop, new romantic i dance powstała w 1984 roku z inicjatywy producentów muzycznych - Sławomira Wesołowskiego i Mariusza Zabrodzkiego. Pierwszy skład grupy tworzyli: Grzegorz Wawr… dowiedz się więcej Wyświetl pełny profil wykonawcy Podobni wykonawcy Bajm 70 277 słuchaczy Wyświetl wszystkich podobnych wykonawców
Ola Kawecka - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk.
PAPA DANCE • POLSKIE • pliki użytkownika kamilpohl przechowywane w serwisie Chomikuj.pl • PAPA DANCE Bez Braw Na Finał.mp3, PAPA D feat NOWATOR O La La.mp3 Wykorzystujemy pliki cookies i podobne technologie w celu usprawnienia korzystania z serwisu Chomikuj.pl oraz wyświetlenia reklam dopasowanych do Twoich potrzeb.
Ex-Dance. Ex-Dance – polski zespół muzyczny syntpopowy powołany do życia po rozpadzie pierwszego składu grupy Papa Dance. Stworzyli go trzej byli członkowie tego drugiego: Grzegorz Wawrzyszak ( wokal ), Tadeusz Łyskawa (w szybkim czasie odszedł i powrócił do Papa Dance) i Marek Karczmarek ( keyboard ). Oprócz nich skład grupy Czy tam, gdzie świeci złoty wóz Oglądasz Ziemię w_swoich snach, Gdzie" Lala Song (Ola Ola) - Mario Bischin & Playboys "Jedno spojrzenie i już wiem - ja zakochałem się Zakochałem się, zakochałem się O Tobie myślę cały czas, jakby to był pierwszy raz Nasz wspólny raz (wł,) Ty zawsze blisko mnie Bardzo blisko mnie, tak blisko"
Zespół PAPA D oraz TOP MANAGEMENT zapraszają! JUBILEUSZOWY KONCERT „35 LAT PAPA D” z GOŚĆMI. Będziemy tańczyć całą noc :) Naj Story, Maxi Singiel, Monaliza ("Nasz Disneyland"), Ordynarny Faul, Kamikadze, Królowa fal, Panorama Tatr, Gdzie jest Ola, Ocean wspomnień (czyli –"szary wiruje pył“), Czarny Śnieg, czy Nietykalni - jak dużo prywatek, imprez i randek spędziliście
Gdzie jest Ola Ola La Czy ktoś widział Olę Maj? Most popular songs Papa Dance. 1 Nasz disnej land 2 Naj story eHgZXnF.